Wspomnienie o wyburzaniu cmentarza w 1942 roku
Tego już nie ma, to wszystko zostało wyburzone. Tu kiedyś był stary cmentarz, który był dużo większy niż teraz. Był wyżej położony, miał skarpę z kamieni. Niemcy chcąc wybudować linię kolejową zabrali część tego cmentarz. Wszystkie prace wykonywali Żydzi, których przyprowadzano z getta. Maszerowali czwórkami w drewniakach i potem wozili ziemię w taczkach. Była też taka koparka, taka łyżka, która od dołu wybierała ziemię. Groby były jakby przecinane i ta łyżka wysypywała wszystko na ten nasyp. Tam były i kości i kawałki czarnych ubrań, też czaszki. Mali chłopcy, którzy mieszkali w okolicy to ustawiali czaszki na słupkach, które blokowały drogę na stację Kraków Krzemionki i pali tam świeczki. Tak się bawili z głupoty. Ludzkie kości wszędzie się tak strasznie poniewierały… Wtedy cmentarz został zniszczony po raz pierwszy, drugi raz podczas budowy ul. Powstańców Śląskich.
Ja mam w oczach tylko obraz tych kości, które każda łyżka wysypywała…
Barbara Szafruga-Faryniarz, Kraków
Posłuchaj wspomnienia...
Wspomnienie ze Starego Cmentarza Podgórskiego
W latach 70-tych, przy okazji poszerzania drogi w okolicy Starego Cmentarza (Aleja Powstańców Śląskich), mieliśmy określić możliwość przesadzenia cenniejszych drzew. Z kolegą udałem się na cmentarz, gdzie zastaliśmy kilkuosobową ekipę w trakcie ekshumacji z grobów znajdujących się po lewej stronie od wejścia, przy skarpie opadającej w stronę poszerzanej drogi. Po sprawdzeniu przez jakiegoś kierownika celu naszej wizyty zostaliśmy wpuszczeni za bramę. Oczywiście, poza naszym zajęciem, pilnie obserwowaliśmy intrygujące czynności ekipy ekshumatorskiej.
Przede wszystkim zauważyliśmy mnóstwo rozgrzebanych jam, które były dość płytkie z powodu bliskości skalnego podłoża. Praktycznie cały teren skraju skarpy był nieregularnie zryty. Kilku robotników wędrowało z dużymi, emaliowanymi miednicami i zbierało bez żadnej selekcji stare kości, odrzucając trumienne drzazgi, których zresztą było niewiele. Praktycznie większość materii organicznej była rozłożona. Po wypełnieniu miednicy, kości wsypywano do prostych, drewnianych trumien, przywiezionych ciężarówką w pobliże bramy. W sumie tych kości było niewiele . mogły się zmieścić w kilku trumnach, ale skoro dostarczono ich cały samochód, to wsypywano po trochu. Do każdej trumny wkładano jakąś dowolną czaszkę (może dlatego było tyle trumien). Martwiliśmy się o grób Edwarda Dembowskiego, na szczęście był w oddaleniu od miejsca akcji.
Na cmentarzu przebywaliśmy około jednej godziny i oficjalnie stwierdziliśmy, ze żadnego drzewa na skarpie nie uda się lub nie warto „ekshumować”.
Andrzej Grabowski, Gołuchów